piątek, 18 listopada 2011

Vamos a la playa!

Cóż za radość, gdy po tylu dniach w końcu wyszło słońce! Rano, zaraz po zajęciach hiszpańskiego, wyszło słoneczko zza chmur. Aż humor wrócił. Kilkudniowym permanentnym deszczem byłam już lekko przygnębiona i nawet nie miałam ochoty wyjść. A dziś, jaka niespodzianka! I chyba przez to, że nie spodziewałam sie takiego dnia, to nie wzięłam aparatu ze sobą. Dlatego moje pierwsze barcelońskie wyjście na plażę nie zostalo upamiętnione, ale następne już na pewno. Boli mnie trochę, że było tyle pięknych momentów do uchwycenia, ale cóż.... Cieszę się z faktu, że w końcu mogłam powygrzewać się na słońcu, siedzieć na piasku w cienkim swetrerku, bo przez ostatnie dni wygrzewałam się tylko pod kołdrą, a w tak brzydką pogodę to nawet nie chciało mi się spod niej nosa wyściubić ;) Pięknie i cudnie dziś morze wyglądało. Szum fal działa tak kojąco... każdy przypływ i odływa, jest naszym wdechem i wydechem. Ćwiczenie uwagi i koncentacji za pomocą fal jest niesamowite. Chociażby w takim mieście, jak Barcelona, szybkim, wypełnionym po brzegi ludźmi, to na plaży można szukać ciszy i spokoju. Właśnie w taki dni, jak dziś. Chociaż moim ulubioną plażą, gdzie mogę odnaleźć spokój i by móć pomedytować, jest polska plaża. Nigdzie indziej (przynajmniej nie odkryłam jeszcze lepszego miejsca), gdzie tchnie romantyzmem i spokojem - jest Bałtyk. Idelane miejsce w szczególnie chłodniejsze dni lub o zachodzie słońca, gdzie można swobodnie podążać za swoimi myślami...

Achhhh... dziś dużo myśli... przez morską atmosferę. Jeszcze dalej niż horyzont...


Jak nie ma zdjęć to chociaż piosenka ;)
Dalej niż sięga myśl

Buenas noches!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz