piątek, 6 stycznia 2012

Małe niespodzianki

Lubię takie małe niespodzianki dnia codziennego. Pojechałam w zupełnie inne miejsce niż chciałam, ale stwierdziłam, że nie wracam tylko zostaje i idę tam, gdzie mnie nogi poniosą i czas na odkrywanie. Znalazłam się w dzielnicy Poble Nou. Dzielnica samych kontrastów, pustych ulic. Miałam wrażenie, że tam życie umarło. To nie ta sama Barcelona - pomyślałam. Wysokie gmachy biurowców na tle pojedynczych starych przepięknych kamienic. Opuszczone fabryki, stare mury i wiele budynków do rozbiórki. Ogromny kontrast! Nie mogłam się napatrzeć. Z jednej strony wielkie nowoczesne 'wybryki' architektury, a z drugiej małe ruiny. Krajobraz zupełnie inny niż centrum czy zachodnia cześć Barcelony. El Poblenou, czyli Nowa Wioska, była dzielnicą fabryczną przeżyła swój rozkwit w końcu XIX wieku dzięki Rewolucji Przemysłowej. Była nawet nazywana 'Katalońskim Manchesterem'. Lecz koniec XX wieku, był to czas upadku fabryk i klasy robotniczej. Dlatego też od lat 90. XX wieku Poble Nou przechodzi wciąż ciągłą transformację. Zmieniła się w dzielnicę nowych technologii. Niektóre budynki są wyczynem współczesnych architektów, jak np. wybudowany w 2005 r. Torre Agbar, który swoim owalnym kształtem przywołuje wiele skojarzeń. Przez jednych nazywany ogórkiem, a przez innych nawet wibratorem (!) Każdy może sobie go nazywać jak chce, ale widok jest imponujący. Widać go z wielu miejsc w Barcelonie, ale najpiękniejszy jest w nocy, kiedy jest podświetlany za pomocą 2500 świateł LED w niebiesko-czerwonych barwach. Genialny widok!

Natknęłam się na jeszcze jedno piękne miejsce ukryte między tymi biurowcami a drogą na plażę. Był to cmentarz Poble Nou. W pierwszej chwili zwątpiłam, żeby tam wejść, ale cieszę się, że jednak weszłam. Od razu mi nie pozwolono robić zdjęć, ale nie mogłam się powstrzymać, bo widok mnie zwalił z nóg, więc zdjęcia robiłam z ukrycia modląc się żeby mnie kamery z monitoringu nie złapały.








Cmentarz zupełnie inny niż do tej pory w swoim życiu widziałam. Groby znajdują się w ścianach (!) A każdy pochówek jest inny i wyjątkowy. Ludzie wkładają zdjęcia zmarłych, pamiątki po nich, anioły czy Matkę Boską. Teraz się muszę dowiedzieć czy jest to hiszpańska tradycja chowania zmarłych czy tylko ten cmentarz tak wygląda? Ale jak dla mnie niesamowite!

Ale chyba najmilszą niespodziankę miałam na koniec, kiedy zobaczyłam morze. Dzień był dość pochmurny i wietrzny. Ot tak, taki szary dzień. Natomiast dziś niebo i morze było przecudnej urody. Nikogo na plaży. Cisza i spokój. Poszłam na koniec falochronu i przede mną był już tylko horyzont... Roztopiłam się w tym krajobrazie. Cieszyłam się  z każdej chwili, że mogę być tutaj. Po prostu w sobie się cieszyłam i byłam wdzięczna z tak małej-wielkiej rzeczy jaką jest natura. Natura w swej prostocie tworzy najpiękniejsze widoki - kolor nieba, szum fal, zapach morza czy śpiew mew... Jeszcze jak do domu wróciłam, to czułam jak moja skóra przesiąknęła morską bryzą.... Cudnie mi było!











No i jeszcze taka mała niespodzianka dla moich najbliższych - za 2 tygodnie jestem w Polsce. Czekają mnie same egzaminy i mam nadzieje, że w ciągu 5 dni uda mi się wygospodarować czas na wspólne spotkania :)

1 komentarz:

  1. Cześć Kochana,

    urny chowają tak prawie wszędzie. Również w Polsce :) Tylko u nas wciąż jest ich mało, i cmentarze nie są jeszcze tak okazałe, ale dążymy do tego :)

    Morza Ci zazdroszcze! Odezwij się jak będziesz - koniecznie!

    :*

    OdpowiedzUsuń