środa, 1 lutego 2012

Ot! Taka codzienność!

Spodziewałam się tego, że taki czas kiedyś przyjdzie. Kiedy wszystkie zachwyty Barceloną miną i przyjdzie zwykła codzienność. Kiedy wszystko się stabilizuje. Zwykła codzienność nie jest dla mnie synonimem szarości, marazmu czy rozgoryczenia, tylko zrównoważonych działań. Ostatni miesiąc mi minął pod hasłem 'pracować i spać'. Nowa praca, nowe miejsce, nowi ludzi - to wszystko wymagało ode mnie zaangażowania i poświęcenia wiele z mojego wolnego czasu. Stąd też tak cicho u mnie na blogu. Choć w tym czasie wydarzyło się wiele ciekawych chwil i za każdym razem zbierałam się żeby je opisać czy wrzucić zdjęcia, ale wtedy przychodziła jedna z moich ulubionych czynności, czyli spanie;) Ci, którzy mnie dobrze znają to już wiedzą, że nie raz zaspałam i nie raz 'przespałam' coś. Potrzebuję dużo snu, by zregenerować ciało i umysł, by mój poziom energii wrócił do normy, bo zwykle z siebie daje dużo, a sen to moje najlepsze lekarstwo. Także po wielu nadgodzinnach i pobycie w Polsce, musiałam odespać. W piątek chyba spałam 14 godzin, a w poniedziałek 10. Choć to i tak nie pobije mojego rekordu sprzed kilku lat - 18 godzin .
Chciałam stabilizacji - to ją mam. I dobrze. Niech się trochę uspokoi w moim życiu. Niech te moje codzienne czynności będą teraz tak regularne jak się tylko da, bo wiem ile to mnie teraz uczy obowiązkowości i zorganizowania. Taki etap w życiu jest potrzebny po latach życia w spontaniczności, podejmowania szybkich decyzji. Na pewno nie chcę w sobie zabijać tych cech, ale teraz górę biorą regularność i zorganizowanie, którego mi tak brakowało. Choć przez wiele lat wydawało mi się, że taka jestem. Moja przeprowadzka do Barcelony oraz obecna praca mi pokazały, że jednak w tej materii wiele mi brakowało. Wyciszyłam się trochę, skupiłam na pracy, na uczeniu się nowych rzeczy - jak małe dziecko, co stawia pierwsze kroki. Mój wysiłek nie poszedł na marne, bo już pojawiły się pierwsze sukcesy. Może i to górnolotnie zabrzmi lub pysznie, ale czasami czuję, że każdego dnia odnoszę sukces. Sukces głównie kojarzy się z pracą czy karierą, ale sukcesem chociażby jest to, że ma się siłę otworzyć oczy i wstać rano. Radość z każdej małej rzeczy składa się na sukces każdego dnia, co tym samym buduje szczęście. I szczęścia nie trzeba szukać daleko albo stawiać sobie warunków ' będę szczęśliwy, kiedy...'. Radość mi sprawia teraz chociażby, to że piszę te słowa słuchając przepięknej muzyki Antonia Carlosa Jobima. Tak, jestem permanentną optymistką! I tak już zostanie i dziękuję Bogu, że czasami udaje mi się 'zarazić' tym innych. A im więcej takich osób będzie, tym ja będę szczęśliwsza.

A tak na koniec jedna z moich ulubionych polskich jazzmanek. Tak sobie przypomniałam jej koncert, na którym byłam prawie 4 lata temu, gdzie jeszcze mało kto o niej słyszał - kameralna widownia w piwnicach, tak mi brakującego, RuraJazz Clubie - Ania Stępniewska. Dziś operująca pseudonimem Anna Gadt wydała w zeszłym roku płytę 'Still I rise'. Słuchając jej czułam się jakbym przeniosła się prosto do nowojorskich jazzowych klubów. Taka moja perełka w jazzowej dyskografii :)

                                         http://www.youtube.com/watch?v=sziApHVLKG4
       
                                            "Iść przez życie w nieustannym zachwycie.."

Tak się rozpadało w Barcelonie i zimno idzie (chyba z Polski!), że tylko mam ochotę zakopać się pod kołdrą z kubkiem gorącej herbaty i książką w ręku. Miłego wieczoru!!!

2 komentarze:

  1. Wzajemnie, miłego wieczoru Kochana :* :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aguś,ja jako niepoprawna optymistka mogę przybić Ci piątkę :) Wiem o czym piszesz,małe szczęścia dają radość,ważne abyśmy umieli się z nich cieszyć.

    Buziaki.

    p.s.ale z Ciebie śpioch,nie wiedziałam!!!

    OdpowiedzUsuń