Sobota i niedziela minęła zupełnie w polskiej atmosferze. Tak krótko dopiero jestem zagranicą i już mi się zachciało polskiego jedzenia i polskiego klimatu. I tak mnie natchnęło na polskie pierogi, achh... Pycha! I udało się nawet zdobyć polski twaróg i dzięki temu wyszły, naprawdę polskie. Mimo, iż wiele kobiet myśli, że jest to zajęcie męczące, czasochłonne i tylko babcie robią, to dla nas to była ogromna frajda, a przy lepieniu miło się spędza czas. A tym bardziej, że tutaj wszyscy się spóźniają (typowe hiszpańskie zachowanie i nawet Polacy już przejmują spóźnialstwo ;), to spokojnie zdążyłyśmy ze wszystkim. Jajka faszerowane zrobiły furorę, ale chyba największą cytrynówka mojego taty. Jest rewelacją każdego wieczoru i się śmieję, że powinien zrobić z tego interes! Polacy, polska kuchnia i polska muzyka, świetnie wyszło! Teraz się chyba szykuje francuski wieczór. Ciekawe co tym razem wyjdzie ;)
Mniam!:)
OdpowiedzUsuńKrzysiek Czuba
Podziwiam! Moją tęsknotę za polską kuchnia zabijam wizytą w polskim sklepie. No i wódeczką :)
OdpowiedzUsuń