środa, 15 lutego 2012

Już czas na truskawki?

Uwielbiam Hiszpanię za jej świeże owoce i warzywa. I za tą różnorodność. Do dzisiaj są pewne warzywa czy owoce, których nie jestem w stanie przetłumaczyć na polski, bo nigdy wcześniej ich nie widziałam i nawet nie jestem pewna czy istnieją ich nazwy w polskim słowniku. Sama przyjemność wracać z pracy i co 100 metrów mijać kolejny 'jarzyniak', gdzie kosze 'wylewają się' prawie na chodnik, a swoimi rozmaitymi kolorami zmieniają choć trochę obraz szarej ulicy. Także wczoraj natknęłam się na truskawki! Chciałam zupełnie co innego kupić, ale nie mogłam się im oprzeć. Sprawdziłam ostatnie drobne w portfelu, no i nic to. Wróciłam się po nie! Smak pierwszych truskawek - bezcenne! Przepyszny miałam deser, uwieńczenie mojego równie pysznego kurczaka z mango i imbirem (niektórzy już znają dobrze ten mój przepis;-). Dziś wzięłam ze sobą trochę truskawek do pracy i ten ich zapach uprzyjemniałam mi niesamowicie czas. Skusili się tylko Polacy (nie tylko u mnie ten zapał) i tylko padły komentarze, wzajemne wspomnienia o pierwszych truskawkach w lecie, ciepłych poziomkach z ogródka babci, grzybów z lasu, zbieraniu jagód.... Ach nie mogliśmy się na pracy skupić, tak się rozmarzyliśmy! Polskich korzeni na pewno się nie wyrzekniemy i smaki dzieciństwa wciąż do nas wracają. Tak się rozmarzyłam.... wspomnieniami wróciłam do pikników w lesie wracając z Łeby, zbieraniem jagód na Hali Szrenickiej czy biesiadowaniem przy ognisku. Tak można tylko na rodzimej ziemi!
Jak wróciłam z pracy, to myślałam, że zabiorę się za robienie pączków, by zachować tradycję polskiego tłustego czwartku. Ale cóż... nie starczyło sił, ani żółtek do ciasta, więc zrobiłam ciasteczka owsiane (otra vez!), a pączki zrobię w sobotę. Obiecuję! Natomiast te ciasteczka robi się w ekspresowym tempie, najdłużej czasu zajmie nam tylko czekanie na nie ;) Zdrowe, a jak się jeszcze doda polewę i truskawki, sama rozkosz! Mniamm....

 CIASTECZKA OWSIANE Z ŻURAWINĄ

2 szkl płatków owsianych
0,5 szkl mąki
0,5 szkl cukru
0,5 wody 
1 jajko
1 łyżeczka proszku do pieczenia
suszona żurawina

Najpierw wymieszać sypkie składniki, a później dodać jajko i wodę. Można zamiast wody dodać roztopione masło, natomiast ja wolę wersję light ;) A na końcu dużą garść suszonej żurawiny. Można oczywiście zastąpić innymi dodatkami w gwoli smaku lub zapasów w szafce. I już! Do foremek, na 30 minut - 180 stopni. A polewę zrobiłam z jogurtu naturalnego, 3 łyżeczek cukru waniliowego i trochę soku z cytryny. No i oczywiście truskawki!!!




Słodkiego wieczoru!!!

środa, 1 lutego 2012

Ot! Taka codzienność!

Spodziewałam się tego, że taki czas kiedyś przyjdzie. Kiedy wszystkie zachwyty Barceloną miną i przyjdzie zwykła codzienność. Kiedy wszystko się stabilizuje. Zwykła codzienność nie jest dla mnie synonimem szarości, marazmu czy rozgoryczenia, tylko zrównoważonych działań. Ostatni miesiąc mi minął pod hasłem 'pracować i spać'. Nowa praca, nowe miejsce, nowi ludzi - to wszystko wymagało ode mnie zaangażowania i poświęcenia wiele z mojego wolnego czasu. Stąd też tak cicho u mnie na blogu. Choć w tym czasie wydarzyło się wiele ciekawych chwil i za każdym razem zbierałam się żeby je opisać czy wrzucić zdjęcia, ale wtedy przychodziła jedna z moich ulubionych czynności, czyli spanie;) Ci, którzy mnie dobrze znają to już wiedzą, że nie raz zaspałam i nie raz 'przespałam' coś. Potrzebuję dużo snu, by zregenerować ciało i umysł, by mój poziom energii wrócił do normy, bo zwykle z siebie daje dużo, a sen to moje najlepsze lekarstwo. Także po wielu nadgodzinnach i pobycie w Polsce, musiałam odespać. W piątek chyba spałam 14 godzin, a w poniedziałek 10. Choć to i tak nie pobije mojego rekordu sprzed kilku lat - 18 godzin .
Chciałam stabilizacji - to ją mam. I dobrze. Niech się trochę uspokoi w moim życiu. Niech te moje codzienne czynności będą teraz tak regularne jak się tylko da, bo wiem ile to mnie teraz uczy obowiązkowości i zorganizowania. Taki etap w życiu jest potrzebny po latach życia w spontaniczności, podejmowania szybkich decyzji. Na pewno nie chcę w sobie zabijać tych cech, ale teraz górę biorą regularność i zorganizowanie, którego mi tak brakowało. Choć przez wiele lat wydawało mi się, że taka jestem. Moja przeprowadzka do Barcelony oraz obecna praca mi pokazały, że jednak w tej materii wiele mi brakowało. Wyciszyłam się trochę, skupiłam na pracy, na uczeniu się nowych rzeczy - jak małe dziecko, co stawia pierwsze kroki. Mój wysiłek nie poszedł na marne, bo już pojawiły się pierwsze sukcesy. Może i to górnolotnie zabrzmi lub pysznie, ale czasami czuję, że każdego dnia odnoszę sukces. Sukces głównie kojarzy się z pracą czy karierą, ale sukcesem chociażby jest to, że ma się siłę otworzyć oczy i wstać rano. Radość z każdej małej rzeczy składa się na sukces każdego dnia, co tym samym buduje szczęście. I szczęścia nie trzeba szukać daleko albo stawiać sobie warunków ' będę szczęśliwy, kiedy...'. Radość mi sprawia teraz chociażby, to że piszę te słowa słuchając przepięknej muzyki Antonia Carlosa Jobima. Tak, jestem permanentną optymistką! I tak już zostanie i dziękuję Bogu, że czasami udaje mi się 'zarazić' tym innych. A im więcej takich osób będzie, tym ja będę szczęśliwsza.

A tak na koniec jedna z moich ulubionych polskich jazzmanek. Tak sobie przypomniałam jej koncert, na którym byłam prawie 4 lata temu, gdzie jeszcze mało kto o niej słyszał - kameralna widownia w piwnicach, tak mi brakującego, RuraJazz Clubie - Ania Stępniewska. Dziś operująca pseudonimem Anna Gadt wydała w zeszłym roku płytę 'Still I rise'. Słuchając jej czułam się jakbym przeniosła się prosto do nowojorskich jazzowych klubów. Taka moja perełka w jazzowej dyskografii :)

                                         http://www.youtube.com/watch?v=sziApHVLKG4
       
                                            "Iść przez życie w nieustannym zachwycie.."

Tak się rozpadało w Barcelonie i zimno idzie (chyba z Polski!), że tylko mam ochotę zakopać się pod kołdrą z kubkiem gorącej herbaty i książką w ręku. Miłego wieczoru!!!